poniedziałek, 3 lutego 2014

Prawdopodobnie najkrótsza rekrutacja na świecie

Dlaczego warto samodzielnie aplikować do firm, nawet jeśli nie mają one aktualnie otwartych rekrutacji? Z tego samego powodu, dla którego kobieta gotuje na 4 palnikach naraz: BO TAK!!! A tak na serio, przytoczę historię prawdziwą prawdopodobnie najkrótszej rekrutacji na świecie.


Dosłownie kilka dni przed otrzymaniem zapytania o praktykę rozmawiałam ze znajomą o tym, że przydałby mi się ktoś do pomocy. Miałam w planie zarekrutować uczniów szkół policealnych, którzy, by móc przystąpić do egzaminu państwowego muszą odbyć bezpłatną praktykę zawodową. Sama, ucząc się w podobnej szkole miałam duży problem ze znalezieniem stażu.

Duże firmy, do których wybrałam się osobiście odmawiały, ponieważ na pierwszym froncie spotykałam się z kobietami. W średnim wieku. Z wyrazem twarzy podstarzałej chiwawy. Powodem odmowy odbycia przecież prawem regulowanej bezpłatnej praktyki był fakt, że nie jestem przystojnym, atletycznie zbudowanym młodzieńcem.

Powodem odmowy przez małe firmy odbycia u nich praktyki był strach przed wyhodowaniem żmii na własnym łonie. Jakimś cudem przeczuwali rosnącą konkurencję i to szybciej niż ja sama. W dalszej karierze zawodowej utwierdziło mnie to tylko w fakcie, że na prawdę jestem dobra w tym co robię, bo co może być lepszym tego dowodem niż firmy z branży bojące się studentki?

Dosłownie kilka dni przed otrzymaniem zapytania o praktykę rozmawiałam ze znajomą o tym, że przydałby mi się ktoś do pomocy. Najchętniej wzięłabym pod swoje skrzydła kogoś, kto studiuje ten sam kierunek na tej samej uczelni co ja, bo wiedziałabym, co umie, a czego nie, czyli co mogę od niego wymagać wiedząc, że zrobi to dobrze. Problemem jednak było to, że na obecnym etapie nie mogłabym delikwentowi zapłacić. Ani złotówki za godzinę.

Z formularza na stronie firmy wysłana została wiadomość zapytaniem o możliwość odbycia praktyki. Dziewczyna, która wiadomość wysłała od razu zaznaczyła, że pieniądze nie grają roli, bo będzie ją miała płaconą w ramach programu Erasmus praktyki. Dziewczyna jest z Chorwacji.



Chwilę się zastanowiłam, bo po pierwszym szoku - wiecie, nie codziennie odbieram takie wiadomości - odpisałam, że prawdopodobnie znalazłbym jej coś do roboty. Poprosiłam o przesłanie CV.
Wiadomość z CV odebrałam dzień później, grubo po godzinie 22:00. Środek tygodnia, a ja, świadoma faktu, iż o tej porze umysł może płatać figle, zachwycona jej życiorysem od razu odpisałam. Odpisałam, że jestem na tak, szczerze wyznając, że jestem impressed of her CV.

Dziewczyna jest na studiach magisterskich z zarządzania, przed którymi zdobyła licencjat z ekonomii. Pracowała jako promotorka jakichś produktów, a obecnie jest sprzedawcą... Zrobiło mi się jej żal, a jednocześnie poczułam do niej jakąś wyjątkową sympatię,która wynikała zapewne z faktu, iż sama skończyłam podobne studia. Ponadto i podobnie jej poziom języków był imponujący. Byłam w stanie wybaczyć jej nawet fakt, że CV stworzone zostało na formularzu Europassu, ale, jak mniemam, był to wymóg uczelniany.

Nie zdążyłam nawet zapytać się w myślach, dlaczego wybrała Polskę, bo CV od razu mi na to odpowiedziało: była w Katowicach na wymianie studenckiej.

Kolejny mail ustalił, że praktykostaż zaczyna w marcu. Obecnie jest koniec stycznia.



Brak komentarzy: