niedziela, 2 lutego 2014

Czy warto śpieszyć się na film "Wilk z Wall Street", który jeszcze leci w kinach?

Film, o którym najlepiej określa powiedzenie "łatwo przyszło, łatwo poszło". "Wilk z Wall Street" to opata na faktach historia Jordana Belforta, który, dzięki własnemu talentowi, inteligencji i doskonałemu zmysłowi obserwacji, zaczynając od zera, jako "plankton" czyli jeden z miliona pracowników najniższego szczebla w jednym z domów maklerskich przy Wall Street, w przeciągu zaledwie kilku lat stał się tak bogaty, że nie wiedział, co robić ze swoimi pieniędzmi.
A przynajmniej tak pokazuje to film.

Niedawno stwierdziłam, że Leonardo DiCaprio jest jak wino, co potwierdził grając w filmie rolę tytułowego Wilka. Zdecydowanie nie była to łatwa rola i zupełnie nie wyobrażam sobie, czy ktokolwiek inny potrafiłby ją tak dobrze "ugryźć".
W filmie jest kilka ładnych kobiet, z mężczyznami gorzej. Dużo nagości i równie dużo przepychu, wynikającego z ilości kasy, jaką zarabiają bohaterowie na nowojorskiej Wall Street.




Mimo kilku głupich i niezrozumiałych, a niekiedy nawet i denerwujących widza scen, "dlaczego bohater nie postąpił inaczej", film pełen wyraźnego, reżyserskiego kunsztu. Jeśli będzie go oglądać, zwróćcie uwagę na pierwszą i ostatnią scenę "łóżkową" głównego bohatera i jego żony. Zwróćcie też uwagę, co się stało z żółtą karteczką, która pod koniec filmu pojawia się przy rozmowie głównego bohatera i jego przyjaciela oraz wspólnika.

Film pokazuje jak łatwo można zdobyć przyjaciół, pieniądze, rodzinę jak łatwo można to wszystko stracić, ale pokazuje też, że wbrew wszystkim przeciwnościom losu, naszym najgłupszym wybrykom, kiedy nie ma dla nas ratunku, jest ktoś kto, choćby nas potępiał, nigdy nas nie opuści. Tym kimś są rodzice.

To, co jest dziwne, to scena, którą reżyser lub montażysta, w każdym razie ktoś zdecydował się "przenieść nieco dalej", a w której to żona tytułowego bohatera nagle znowu jest w ciąży. Po tej scenie mocno wypatrywałam drugie dziecko, ale było tylko jedno. 
Ciekawostką natomiast jest fakt, że prawdziwy Jordan Belfort rónież pojawił sSzkoda by mi było klejnych 3h, by obejrzeć go po raz koljeny. ię w filmie grając epizodyczną rolę gospodarza Auckland Straight Line.
Wilk z Wall Street okrzynięto najlepszym filmem 2013 roku. Dla mnie to film "na raz". Na ponowne oglądanie szkodaby mi było następnych 3h. 

Moja ocena: 4/6

Krótko o filmie
gatunek: Biograficzny, Komedia kryminalna
produkcja: USA
premiera światowa: 19 grudnia 2013
premiera w Polsce: 3 stycznia 2014
reżyseria: Martin Scorsese
scenariusz: Terence Winter



P O L E C A M Y


Jordana Belforta historia prawdziwa

Jordan Belfort istniał na prawdę. Ba! Nadal istnieje! Jest żydem, co wyjaśniałoby jego biznesową żyłkę. Obecnie ma 51 lat (jako że urodzony przez własna matkę został w 1962) i zajmuje się prowadzeniem motywujących wykładów i szkoleń.


Jordan Belfort obecnie

Rodzice Jordana byli księgowymi. On zaś zdobył dyplom z biologii na Uniwersytecie Amerykańskim, później uczył się pilnie, by zostać chirurgiem dentystycznym, jednak po słowach dziekana: Złoty wiek dla stomatologii się skończył. Jeśli jesteście tutaj po to, by zarobić dużo pieniędzy, jesteście w złym miejscu zrezygnował.

Jordan Belfort z żoną Nadine, lata '90

Dalej, tak jak mówił film - w wieku 22 lat rozpoczął pracę jako makler w L.F. Rothschild. W roku 1990 założył swoją własną firmę.
Od 1998 roku napisał dwa pamiętniki, które zatytułowane "Wilk z Wall Street" i "W pogoni za wilkiem z Wall Street" przetłumaczono na 18 języków i wydano w około 40 krajach świata.

Twórcy filmu "Wilk z Wall Street", bazując zarówno na wspomnieniach Belforta jak i na artykułach, które okazały się o biznesmenie w magazynie "Forbes" zostało wiernie odtworzonych. Są jednak fragmenty, które na potrzeby filmu zostały nieco podkolorowane.


Brak komentarzy: