niedziela, 2 lutego 2014

Wszyscy słyszeli, nikt nie czytał, czyli czy warto wziąć do ręki "Pokolenie IKEA"

O tym, że książka powstała na podstawie bloga, prowadzonego przez jej autora już od jakiegoś czasu dowiedziałam się już po jej przeczytaniu. Ale to może wyjaśniać, dlaczego ten tytuł jest tak wielu tak dobrze znany. Ze słyszenia znany. 

Książka taka trochę o niczym. Niby jest na niej napisane, że "o ludziach, którzy pracują po to, aby spłacać kredyty, rozczarowani rygorystycznym, sprzedanym za namiastki szczęścia życiem", ale nie. Jest to książka o zarażonej zgniłym zachodnim życiem Warszawki. O ludziach pracujących w korporacjach, którzy w czasie ciężkich studiów nie mieli czasu się wyszaleć, a teraz, mając pracę i będąc w końcu na swoim, odbijają sobie to ze zwielokrotnioną siłą i grubą kasą wystającą z kieszeni. I właśnie przez to trochę nie pasuje mi tytuł książki, gdyż z definicji zawartej w treści książki, pokoleniem IKEA określa się ludzi, którzy owszem, mieszkają w mieszkaniu, którego głównym właścicielem jest bank i z powodu spłat kredytu nie stać ich na nic innego niż regał Bill i inną tandetę z tytułowego sklepu.



Bohaterowie książki obnoszą się ze swym bogactwem i przy rzucanych przez nich kwotach zdecydowanie bardziej pasowałaby mi zamiana miejsca akcji z Warszawy na New York.

Rozdziały książki mało są ze sobą powiązane, z wyjątkiem dwóch ostatnich, które, z zaskoczenia okazują się być ciągłością.
Nieliczne błędy interpunkcyjne. Jedna literówka.
Potwornie wulgarny język i szczere wyznania bohatera książki sprawiają, że jest ona miejscami odrażająca. Nie dziwię się, że autor nie podał swojego nazwiska. Ale rozumiem: inaczej się nie dało.


     P O L E C A M Y

Nie da się jednak ukryć, że książkę czyta się jednym tchem, niejednokrotnie wybuchałam przy nie śmiechem, nie mogą się powstrzymać nawet w zatłoczonym tramwaju.
Wydaje ładne. Nawet bardzo ładne. Okładka w kolorach pionierskiego opakowania kremów dr Ireny Eris z serii "poniżej dwudziestki" z elementami różu. Nie jest na pewno warta ceny na niej widniejącej tj., 27,90zł, co najwyżej 14,99.
Książka na jeden raz. Więcej nie wzięłabym jej do ręki, bo nie wnosi do życia kompletnie niczego, aczkolwiek, do pociągu, jako umilacz podróży między odległymi miastami Polski jest jak najbardziej O.K. 

Jest jeszcze druga część książki zatytułowana "Pokolenia IKEA. Kobiety", ale na nią kasy nie wydam. Ściągnę ją sobie w .pdf.
  
Moja ocena: 5 w skali 6.
  
Wybrany fragment książki. Wybrany fragment książki oddający całą jej kwintesencję.
    – Śniłeś mi się dziś w nocy – powiedziała niechętnie.
    – I...? Bzykaliśmy się?
    Cisza.  
    – Dobry byłem?
    – Nie!!!
    – Fakt, to mogłem być ja – przyznałem.
    – Czy my musimy zawsze rozmawiać tylko o seksie?
    – Nie. Po namyśle... Możemy w ogóle nie rozmawiać. 




    2 komentarze:

    MTTEAM pisze...

    Ostatnio dużo mniej czytam, niestety...


    p.s.
    Zlikwiduj weryfikację obrazkową :)

    Ania - Kobieta Nieidealna pisze...

    To jednak nie moja tematyka. Ewentualnie może gdyby ktoś mi pożyczył, to bym przeczytała.